Trefl Gdańsk ogłosił kolejne zakażenia koronawirusem wśród siatkarzy swojego zespołu. Łącznie w drużynie z Trójmiasta zakażonych jest 14 osób – jedenastu zawodników oraz trzech pracowników sztabu szkoleniowego.
„Wszyscy zawodnicy i członkowie sztabu szkoleniowego, u których stwierdzono SARS-CoV-2 są w domach i czują się dobrze. Większość z siatkarzy i członków sztabu obserwowała u siebie takie symptomy zakażenia jak podwyższona temperatura, osłabienie, czy w przypadku jednego z graczy nawet utrata węchu i smaku, jednak objawy te trwały przeważnie jeden – dwa dni. Obecnie wszyscy są w izolacji domowej i po odbyciu dwutygodniowej kwarantanny będą mieć ponownie przeprowadzane testy”
– czytamy w części oświadczenia Trefla Gdańsk.
W ciągu ostatnich dni władze klubu podjęły decyzję o przebadaniu wszystkich członków zespołu oraz sztabu szkoleniowego. Podobnie postąpiła drużyna koszykarska Trefla Sopot, która korzysta z tej samej hali co siatkarze PlusLigi.
Z oświadczenia opublikowanego przez Trefl Gdańsk wiadomo, że łącznie wykonano 21 testów wśród siatkarzy oraz sztabie, z czego 7 wskazało wynik ujemny. U jednego członka sztabu szkoleniowego ponowiono test, jednak nie otrzymano jeszcze wyników. Wśród pracowników oraz współpracowników, którzy mieli bezpośredni kontakt z członkami drużyny z Trójmiasta, zlecono sześć testów. Wszystkie wskazały wyniki ujemne. Wszystkie testy przeprowadzone w koszykarskiej drużynie Trefla Sopot oraz pracowników Ergo Areny wskazały wyniki ujemne.
Polskie siatkarki pewnie pokonały Szwajcarki 3:0 (25:19, 25:18, 25:22) w ostatnim sparingu sezonu reprezentacyjnego. Zespół już wtedy chciał się cieszyć ze zwycięstwa, ale trener Jacek Nawrocki przypomniał im, że grają jeszcze dodatkowy set. W czwartej partii było 25:21 dla rywalek. Drugi sparing siatkarek w Łodzi miał być potwierdzeniem gry z drugiej części wtorkowego spotkania ze Szwajcarkami. Rywal ten sam, już rozpoznany, a w zespole dużo pewności po zwycięstwie 3:2, mimo że w pewnym momencie na tablicy wyników widniało 2:0 dla przeciwniczek.
W pierwszej szóstce na środowe spotkanie pojawiła się tylko jedna zmiana – zamiast Zuzanny Góreckiej spotkanie rozpoczęła Paulina Damaske. Poza nią spotkanie zaczęły także Stencel, Centka, Fedusio, Grabka, Drużkowska i Stenzel. Na boisku ponownie nie pojawiła się Magdalena Stysiak. Zawodniczka Savino del Bene Scandicci przyjechała do Łódź Sport Areny, ale usiadła z bandami reklamowymi razem z Julią Nowicką, Martą Ziółkowską i Oliwią Bałuk.
Zawodniczki, które nie zagrały w meczu, znalazły sobie zabawę na czas gry partnerek z kadry. Poza wspieraniem ich zabrały z trybun tekturową podobiznę Martyny Łukasik, która wcześniej wyjechała ze zgrupowania ze względu na kontuzję mięśni brzucha. Zawodniczki posadziły ją na krześle, ubrały w reprezentacyjną bluzę, a następnie bawiły się nią i machały w trakcie kolejnych akcji. Zawodniczce Chemika Police wysłały zdjęcie z tekturową Martyną.
Miały kogo oklaskiwać, bo Polki prezentowały się na boisku dużo lepiej niż dzień wcześniej. Pierwszy set rozpoczął się nie najlepiej, bo od przewagi Szwajcarek dochodzącej do pięciu punktów przy stanie 15:10. Od tamtego momentu zawodniczki Nawrockiego zaczęły jednak fenomenalnie zagrywać. Wygrywały seriami w polu serwisowym. Najpierw Monika Fedusio, a potem wprowadzona na boisko Martyna Łazowska sprawiły, że Szwajcarki traciły do polskiej kadry już sześć punktów. Taką przewagę udało się utrzymać do końca i Polki wygrały seta do 19.
W drugiej partii przewaga była jeszcze większa, a zagrywki jeszcze bardziej agresywne. Słabo wyglądało też przyjęcie Szwajcarek, które po dwóch setach wyniosło tylko 26%. A po stronie Polek pojawiała się niezła skuteczność w ataku Fedusio i dwóch środkowych – Centki oraz Stencel. Skończyło się na zdecydowanej wygranej 25:18.
Kolejny set okazał się bardziej wyrównany. Zawodniczki Nawrockiego długo utrzymywały sześć-siedem punktów przewagi, ale w końcówce przyszedł moment nieco słabszej gry. Od stanu 22:16 dla Polek rywalki potrafiły odrobić do 23:22. Dwie kolejne piłki dały jednak punkty polskiej kadrze i jednocześnie zwycięstwo 25:22 w secie i 3:0 w meczu.
Tuż po zakończeniu trzeciej partii kwadrat polskiej kadry ruszył świętować zwycięstwo, ale swoje siatkarki powstrzymał Jacek Nawrocki. – Dziewczyny, jeszcze dodatkowy gramy przecież – powiedział im szkoleniowiec, a te wydawały się trochę zdziwione. Czwarty set zakończył się wynikiem 25:21 dla Szwajcarek, które z perspektywy całego meczu zasłużyły, żeby chociaż dodatkową fazę spotkania zakończyć zwycięsko.
A Polki z uśmiechem zakończyły nietypowy sezon. Kilka z nich zadebiutowało, kilka się ograło, inne po prostu dostały szansę. Pierwszy mecz wygrały zaangażowaniem i wytrzymałością, a drugi głównie zagrywką, co pokazuje dziesięć asów serwisowych. Teraz czas na powrót do klubów.
Po dwóch setach polskie siatkarki były blisko sensacyjnej porażki w sparingu ze Szwajcarkami w Łodzi. Potrafiły się jednak podnieść i wygrać z nimi po tie-breaku 3:2 (17:25, 22:25, 25:23, 25:16, 15:10). Dla młodej kadry to bardzo ważne doświadczenie, a na twarzy Jacka Nawrockiego już w połowie ostatniego seta pojawił się szeroki uśmiech.
Reprezentacja Polski wygrały ze Szwajcarkami 3:2 (17:25, 22:25, 25:23, 25:16, 15:10) podczas sparingu w Łodzi. W ich składzie podobnie jak w dwóch wygranych meczach z Czeszkami zabrakło kluczowych zawodniczek, których Jacek Nawrocki nie powołał na letnie zgrupowania w tym sezonie. Ale przed meczem kontuzji doznała Martyna Łukasik, a we wtorkowym meczu zdecydowała się pauzować Magdalena Stysiak.
Te osłabienia kosztowały Polki wiele jakości, co widać było od samego początku meczu. W pierwszej szóstce pojawiły się Stencel, Centka, Fedusio, Grabka, Drużkowska, Górecka i Stenzel. Już w pierwszym secie u Polek brakowało jednak niemalże wszystkiego. Od początku nie funkcjonowało przyjęcie, zagrywka pojawiała się momentami, a prowadząca naszą grę przyjmująca Zuzanna Górecka zbyt często się myliła. Skończyło się na wygranej Szwajcarek aż do 17.
Kolejną partię Polki rozpoczęły lepiej. Dobrze na zagrywce prezentowała się Alicja Grabka, ale reszta kadry wciąż nie była sobą. Martwić mogła przede wszystkim dyspozycja przestawionej z przyjęcia na atak Karoliny Drużkowskiej. Najmłodsza zawodniczka grała na prawym skrzydle i to ona powinna być najbardziej eksploatowaną zawodniczką całego meczu. Na dwanaście piłek po dwóch partiach skończyła tylko cztery.
Fatalnie wyglądała też gra Marii Stenzel. Libero polskiej kadry była powolna, momentami nie doskakiwała nawet do prostych piłek. Lepiej radziła sobie w obronie niż przyjęciu, ale nie potrafiła dać kadrze tyle, ile w kluczowych meczach dwóch poprzednich sezonów reprezentacyjnych. Po serii dziewięciu punktów Szwajcarki wyszły na siedmiopunktową przewagę przy stanie 15:8. Polkom do końca seta potrafiły ją zmniejszyć tylko do trzech punktów – przegrały 22:25.
Nieco lepsza gra Polek przyszła w trzeciej części spotkania. Nie dawały odskoczyć Szwajcarkom na więcej niż trzy punkty, coraz więcej zyskiwaliśmy też dzięki dyspozycji w polu serwisowym – tu nie zawodziły Grabka i Martyna Świrad, gdy kadra zaczęła wykorzystywać grę środkiem. W ataku wyróżniała się natomiast Julia Twardowska, która zdobyła pięć punktów. Najwięcej emocji zapewniła końcówka – Polki wyszły na prowadzenie 24:20, ale zmarnowały trzy piłki setowe. Czwarta dała jednak punkt i przełamanie – set wygrany 25:23.
Odpowiedź na dwa wygrane sety Szwajcarek dała Polkom dużo więcej pewności. Do stanu 11:11 obie drużyny grały dobrze i nie popełniały wielu błędów. Wtedy na zagrywkę weszła jednak Twardowska i rywalki Polek miały z jej serwisem dużo problemów. Na skrzydle rozkręcała się też grająca dość skutecznie Monika Fedusio. Seria dziewięciu punktów została utrzymana do końca seta i dała zawodniczkom Nawrockiego zwycięstwo 25:16 i remis 2:2 w meczu.
Pierwsze wymiany tie-breaka znów nie dawały przewagi żadnej z kadr. Ale w połowie seta na twarz Jacka Nawrockiego wrócił szeroki uśmiech. Polki zagrały świetną akcję zakończoną przez Weronikę Centkę, a szkoleniowiec aż podskoczył z radości przy linii. Jego zawodniczki świętowały prowadzenie 8:6 tańcem i dalej zdawały się przenosić swoje szczęście na boisko i kolejne akcje. Ostatecznie pokonały Szwajcarki 15:10 po świetnej końcówce spotkania.
Ile wiedzy o jego zawodniczkach dał ten mecz trenerowi Nawrockiemu? Tak naprawdę niewiele, bo trudno wyciągać z niego ogólne wnioski. Indywidualne uwagi szkoleniowiec może mieć do każdej z zawodniczek, bo żadne nie zagrały w pełni dobrego spotkania. Materiał z pierwszych dwóch setów będzie bardzo cenny. Dla debiutujących Martyny Łazowskiej, Pauliny Damaske i wspominanej Karoliny Drużkowskiej to także doświadczenie w ogrywaniu się na takim poziomie. I ważne, że momentów dobrej gry nie przekreśliła porażka, która po pierwszych dwóch setach wyglądała na pewny scenariusz dla rezultatu tego sparingu. W środę o 20:00 zaplanowano drugi mecz Polek ze Szwajcarkami. Będzie kończył ich zgrupowanie i cały tegoroczny sezon reprezentacyjny.
Polscy siatkarze zagrali w Łodzi najdziwniejszy sparing świata. Przy pustych trybunach Łódź Sport Areny drużyna Michała Kubiaka wygrała z zespołem Fabiana Drzyzgi 2:1 (20:25, 25:22, 25:22).
Polska A wygrała z Polską B. Michał Kubiak z Fabianem Drzyzgą, a Sebastian Pawlik z Michałem Mieszko Gogolem. Polscy siatkarze zagrali w Łodzi najdziwniejszy sparing świata. Wewnętrzny, w trzech setach i przy pustych trybunach. A Vital Heynen chodził i się nudził. – Przecież nie mam nic do roboty – mówił dziennikarzom
Sparingi polskich siatkarzy w Łodzi od początku miały być nietypowe. Z każdym dniem przed ich rozegraniem działo się jednak coraz więcej zdarzeń, których nikt wcześniej by nie przewidział. Najpierw zamknięto i zdezynfekowano halę Łódź Sport Arena po wykryciu koronawirusa u zawodniczki ŁKS-u Commercecon, która w niej trenowała. Dwa dni później hala była gotowa do ponownego użytku, ale od razu pytano o to, co ze spotkaniami kadr kobiet i mężczyzn, które były tu zaplanowane tylko tydzień później.
Potwierdzono, że mecze się odbędą, ale jednocześnie organizatorzy przyznali, że na trybuny nie wejdą kibice. – Były w tej sprawie toczone rozmowy, ale zaczęły się zbyt późno. Przy obecnych ograniczeniach na mecz mogło wejść nieco ponad dwa tysiące widzów, ale nowe decyzje w sprawie obostrzeń zapadły zbyt późno, żeby złożyć wniosek o organizację imprezy masowej – mówił Sport.pl Roman Lewandowski, dyrektor ds. technicznych operatora hali Miejskiej Areny Kultury i Sportu.
Na początku Polacy mieli zagrać z Estonią, ale ci na dzień przed meczem poinformowali, że do Łodzi nie przylecą. – Zespół obawiał się przyjazdu do Łodzi z powodu pogorszenia się w Polsce sytuacji epidemiologicznej w ostatnich kilku dniach – wyjaśniał decyzję Cedric Enard, selekcjoner reprezentacji Estonii siatkarzy. Meczów jednak nie odwołano. Podjęto decyzję o rozegraniu najdziwniejszych sparingów świata.
Vital Heynen wymyślił swój kolejny chytry plan. Tym razem polscy siatkarze podzielili się na dwa zespoły i rywalizowali w wewnętrznym sparingu. Team Fabiana Drzyzgi przeciwko Teamowi Michała Kubiaka. Czerwone koszulki kontra białe. Którą z dwóch reprezentacji Polski poprowadził Belg? Żadnej. To zadanie zlecił swoim asystentom – Michałowi Mieszko Gogolowi (Team Fabian) i Sebastianowi Pawlikowi (Team Michał).
Co w czasie meczu robił Heynen? Spacerował, rozmawiał z zawodnikami z kwadratu – Wilfredo Leonem, Aleksandrem Śliwką, Bartoszem Kwolkiem, Maciejem Muzajem i Marcinem Komendą, przysiadał obok statystyka kadry, Roberta Kaźmierczaka i jak to określił przed meczem, „nudził się”. W ostatnim secie udawał, że podgląda, co piszą o nim dziennikarze. – Może usiądę na trybunach obok swojej tektury – śmiał się jeszcze przed meczem.
A siatkarze i jego asystenci rywalizowali. W trzech setach bez względu na wynik meczu. Spotkanie lepiej rozpoczęli zawodnicy z drużyny Fabiana Drzyzgi. Dominowali zagrywką i pewnie wygrali pierwszą partię 25:22. W drugiej części meczu o wiele lepiej wyglądała drużyna Kubiaka, która pewnie zatrzymywała ataki m.in. Bartosza Kurka i Bartosza Bednorza. Ten pierwszy w jednej z sytuacji nie skończył akcji na czystej siatce i wściekły złapał się za głowę. Tak samo reagował cały jego zespół, gdy drużyna Kubiaka wygrywała drugiego seta 25:22.
– Pierwszy set to takie głaskanie piłki, oszczędność i poznawanie hali. W drugim zaczyna się granie, ale trzeci to jest to! Ciągle słyszę plask piłki. Boom! – śmiał się Vital Heynen w krótkiej pogawędce z prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Jackiem Kasprzykiem. Mówił to przy stanie 14:14 i sporej walce pomiędzy obiema drużynami. Belgowi iskrzyły się oczy, gdy widział, jak dużo zaangażowania wkładają w zwykły sparing jego zawodnicy. Ostatecznie po zakończeniu trzeciego seta ze zwycięstwa mogli się cieszyć zawodnicy drużyny Michała Kubiaka. Wygrali 25:22 w tej partii i 2:1 w całym meczu.
– Najważniejsze jest granie, a nie wyniki – powtarzał przed wszystkimi sparingami reprezentacji Vital Heynen. W niedzielę na boisku nie zagrał Aleksander Śliwka i Wilfredo Leon, których trenerzy nie wpuścili na boisko. Nikt nie wie, czy znajdą się w którymś ze składów na poniedziałkowy mecz. Cieszy jednak, że reprezentacja w spokoju rozegrała trzy sety w taki sposób, jakby epidemii nie było. Przy dużej energii i chęci do gry. My gramy wewnętrzny sparing transmitowany w telewizji, a inni wciąż pozostają w zamrożeniu. Wnioski z obu łódzkich sparingów nie będą kluczowe, ale pojawienie się kadry na boisku nawet przy zupełnie niesprzyjających okolicznościach musi cieszyć. Jak powtarzali zawodnicy – wygrywa na tym cała polska siatkówka.
Aleksander Śliwka, Michał Kubiak czy Artur Szalpuk zagrali w czwartek swoje pierwsze mecze w reprezentacji Polski w 2020 roku. Wszyscy wyglądali nie jakby mieli się odrdzewiać po kilkumiesięcznej przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa, ale jakby byli w rytmie meczowym. Nic dziwnego, że wygraliśmy z Niemcami 3:0 (26:24, 25:16, 25:21). Rywale byli lepsi tylko w dodatkowym secie (25:27).
W środę wyciągaliśmy wynik z 0:2 na 3:2, w czwartek emocji było już znacznie mniej. W sumie – co było do przewidzenia – polscy siatkarze nie byli gościnni dla Niemców i wygrali oba towarzyskie spotkania w Zielonej Górze.
Mecz numer dwa zaczęliśmy w składzie: Piotr Nowakowski, Maciej Muzaj, Marcin Komenda, Aleksander Śliwka, Bartosz Bednorz, Norbert Huber i Paweł Zatorski.
Nowakowski, Komenda i Śliwka zagrali w kadrze po raz pierwszy w tym roku. Ale to nie są debiutanci i o żadnej tremie nie mogło być mowy. Dwukrotny mistrz świata i mistrz Europy Nowakowski był w pierwszej partii bezbłędny, skończył cztery ataki. A Komenda ze Śliwką współpracowali najchętniej. Rozgrywający posłał do przyjmującego aż 16 piłek (Śliwka skończył 7 ataków). A w sumie przez dwa sety – 26.
Śliwka był liderem tej siódemki, która wygrała seta numer 1 i seta numer 2. Poza 26 atakami (11 punktów) miał jeszcze aż 16 przyjęć (bez błędu), a do tego wykonał 11 zagrywek (szkoda, że bez asa) i zdobył punkt blokiem.
Od trzeciej partii Śliwkę i Bednorza na przyjęciu zastąpili Michał Kubiak i Artur Szalpuk. Obaj dzień wcześniej nie grali. I obaj też nie mieli absolutnie żadnego problemu, żeby błyskawicznie odnaleźć się w meczowych reliach. Wystarczy rzucić okiem na statystyki ataku – Kubiak 6/8, Szalpuk 5/8.
Vital Heynen po dwóch setach zmienił wszystkich. Od trzeciego graliśmy w składzie: Grzegorz Łomacz, Dawid Konarski, Kubiak, Szalpuk, Karol Kłos, Jan Nowakowski i Damian Wojtaszek. A nasza gra się nie zmieniała. Na siatce twardo, bez wstrzymywania ręki, w bloku czujnie i skutecznie, na zagrywce na tyle nieźle, by utrudnić Niemcom życie. Efekt – 25:21 i szybkie 3:0. Albo 3:1, jeśli uwzględnimy dodatkową partię, na którą z góry umówili się trenerzy.
W pierwszym meczu z Niemcami dobrą – mocno ofensywną, ale radzącą sobie i w defensywie – parę przyjmujących stworzyli Wilfredo Leon i Bartosz Bednorz. A razem z nimi na boisku był Bartosz Kurek. W czwartek pierwszy raz w tym roku w koszulce reprezentacji zobaczyliśmy Kubiaka. Ale Leon i Kurek występowali tylko w roli widzów. Kurek, Kubiak i Leon zagrali dotąd razem w zaledwie jednym meczu reprezentacji Polski. To się stało w październiku 2019 roku na Pucharze Świata, w spotkaniu z Rosją wygranym 3:1. A docelowo to ma się dziać w każdym meczu o najwyższą stawkę.
W tym roku takich gier nie będzie. Natomiast w startujących za równy rok igrzyskach w Tokio chcemy rozegrać takich spotkań kilka. Na pewno doczekamy się występów tria budzącego strach w szeregach każdego rywala. Na razie Heynen jeszcze dozuje napięcie. Ciekawe czy zaplanował – bo on już dwa tygodnie temu rozpisał składy na każdy set każdego z czterech tegorocznych sparingów – taki sprawdzian na sparingi z Estonią. Rozegramy je w niedzielę i poniedziałek w Łodzi. Po nich krótki, pandemiczny sezon reprezentacyjny się skończy.
Już wkrótce!
Terminarz będzie dostępny po rozpoczęciu sezonu 2020/21